poniedziałek, 27 lipca 2015

The Color Run


Pierwszym biegiem, w którym brałam udział (przed Runmageddonem), który różni się od tych konwencjonalnych, był Kolorowy Bieg organizowany w Warszawie. Wprawdzie było to 27 czerwca, czyli dosyć dawno, ale wydaje mi się, że warto o nim wspomnieć.

Na czym to polega? Bieg nawiązuje do hinduskiego Święta Holi - po każdym z pięciu kilometrów, zawodnicy są obsypywani kolorowym proszkiem. Bieg ma na celu przede wszystkim przekazanie pozytywnej energii, nie liczy się czas, tylko dobra zabawa.

Przed samym biegiem byłam mocno podekscytowana - oglądając zdjęcia z poprzednich edycji biegu cieszyłam się jak dziecko na myśl o tym, że zostanę pokolorowana na wszystkie kolory tęczy. Gdy pojechałam na start, atmosfera była bardzo pozytywna, trochę imprezowa - ludzie obsypujący się proszkiem (wprawdzie przedwcześnie, bo mieli to robić na mecie :D), muzyka w tle, wszędzie uśmiechy. I chociaż trochę czułam ten klimat, nie podzielałam entuzjazmu innych z prostego powodu - na to wydarzenie pojechałam sama, a jednak lepiej się bawię w grupie znajomych.

Start był podzielony na wiele serii - ja startowałam w drugiej (albo trzeciej), więc poszło sprawnie, ale pamiętam, że jak kończyłam bieg, to niektóre grupy wciąż czekały na start. Zgodnie z planem, na każdym kilometrze zostaliśmy obsypani kolorowym proszkiem, każdy kilometr to inny kolor. Na niektórych stacjach oberwałam proszkiem raczej skąpo, na ostatniej dostałam prosto w twarz dużą ilością i miałam wątpliwą przyjemność zjedzenia jego części :D
I to właściwie tyle. Meta była ustawiona w dziwny sposób, żeby ją przekroczyć, trzeba było nagle skręcić - nie było zatem mowy o szybkim finishu, który, mimo wolnego tempa podczas całego biegu, jest moim ulubionym elementem :D
Poza tym, jeśli endomondo mnie nie oszukało, trasa nie miała 5 km, tylko sporo mniej.

Podsumowując, bieg ma bardzo pozytywną atmosferę i można się świetnie bawić, ale jednak według mnie, naprawdę to poczujemy będąc w grupie znajomych. Będąc sama nie wkręciłam się, może przez to, że nie jestem typem imprezowicza :D Pakiet był dosyć drogi, a nie był "wypasiony" - brak pomiaru czasu, medalu na mecie - a jako kolekcjoner bardzo zwracam uwagę na to ostatnie :D No i sam proszek, który miał się sprać, a niestety zostawił ślady na moich ubraniach - wprawdzie niewielkie, ale jednak. Na następny taki bieg się nie wybiorę, ale jeśli ktoś ma z kim i dobrze się czuje na tego typu imprezach - wydarzenie jak najbardziej dla niego ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz